Rozdział III. Klejnot w Koronie.

Wyrmie Groty (89° 1'S, 10° 20' W)

Unosisz się nad cuchnącymi bagnami. Przebijasz się przez opary bulgoczącej wody i mgłę, które przesłaniają to, co przed Tobą. Z różnych stron słyszysz niepokojące odgłosy: charczenie, syczenie, wycie... czym prędzej chcesz przedostać się przez bagna i dostać się na suchą ziemię. Po swej prawicy usłyszałeś głośniejszy bulgot i poczułeś ruch czegoś dużego, czego ogon rozwiał mgłę przed Tobą ukazując w oddali suchy grunt. Odgarnąłeś oślizgłe gałęzie ze swej drogi i powoli wynurzyłeś się z oparów bagien. Westchnąłeś lekko czując suchą, stabilną ziemię pod stopami. Przed Tobą ciągnęło się pasmo niskich gór. Kilkanaście kroków i stałeś na zielonym pagórku, z którego dostrzegłeś wejście w skałach. Po przebyciu krótkiej drogi, podczas której resztki wody wylały się z Twych butów, stanąłeś przed około trzymetrowej wysokości wejściem do jaskini. W Twe nozdrza uderzył zapach siarki, którzy przy zapachu bagien był niczym zapach świeżo wypieczonego chleba. Pochodnię trzymałeś daleko wyciągniętą przed siebie, ostrożnie wkraczając do-zdawać by się mogło po dłuższej drodze-nie mającej końca groty. Minąłeś niskie stalagmity, siadając na brzegu jednego i sprawdzając swe zapasy w torbie. Wody i strawy starczyłoby na kilkudniową podróż, więc ruszyłeś dalej, mijając mały labirynt z porozrzucanych skał. Poczułeś krople kapiące z niższego sufitu, ze stalaktytów, pochyliłeś głowę i poszedłeś kilka kroków dalej. Poczułeś, że powietrze w tej części jaskini jest wilgotniejsze, więcej kropli nawilżało Twą głowę i spływało po skórzanej tunice. W oddali ujrzałeś jakieś jaśniejsze źródła światła. Ruszyłeś czym prędzej sprawdzić cóż to takiego. Przykucnąłeś przy skale powoli wychylając głowę. Oczom Twym ukazało się dziwne stworzenie postury człowieka, lecz całe z...wody, a raczej dziwnej kombinacji wilgoci, której cząstki nieprzerwanie krążyły i tworzyły tę postać. Zacząłeś się cofać w tył, aż natrafiłeś na ścianę. Poświeciłeś pochodnią i zbadałeś wzrokiem przeszkodę. Postanowiłeś poruszać się od tej pory wzdłuż ściany skalnej, zachowując wszelkie środki ostrożności po niedawnym ujrzeniu wcześniejszego tworu z wilgoci. Nie miałeś pewności co do zamiarów tego stworzenia, ale jak to śmiałkowie , którzy przeżyli eskploracje nieznanych jaskiń mawiają : "Ostrożności w ciemnych jaskiniach, gdzie cuchnie siarką nigdy za wiele". Po przebyciu dłuższej drogi zatrzymałeś się, przysiadłeś pod ścianą, z woreczka wyjąłeś strawę w postaci chleba. Po przekroczeniu dłuższego odcinka zauważyłeś na lewo w oddali światełko. Postanowiłeś dalej podążać przy ścianie nie spuszczając światełka z oczu. Być może to było wejście, którym tu przybyłeś, a być może coś zupełnie innego. Gdy tak rozmyślałeś nagle poczułeś bardzo mocny podmuch wiatru, który niemal Cię przewrócił. Na szczęście za Tobą była ściana, która wyratowała Cię od upadku. Poczułeś drugi silny podmuch wiatru i głośny ryk, rozchodzący się po całej jaskini. Tak głośny ryk, że musiałeś kryć głowę rękoma przed spadającymi mniejszymi skałami z sufitu i stalaktytów. Podmuchy nadciągały z kierunku przed Tobą, ale nic nie zdołałeś ujrzeć w ciemnościach, pochodnia nic nie pomagała. Coś, co wydawało podmuchy i ryki musiało być daleko. I dobrze dla Ciebie. Wznowiłeś wędrówkę wzdłuż ściany, rozglądając się za siebie i w lewo. W pewnym momencie ściana skręcała ostro w prawo, czyniąc jaskinię jeszcze bardziej rozległą. Kilkanaście kroków przed sobą widzisz jednak jak światło odbija się od nowej ściany. Widocznie trafiłeś na przejście do drugiej części jaskini. Postanowiłeś ruszyć wzdłuż dalszej ściany, nie kusząc losu i nie skręcając w prawo. Po dłuższej podróży spocząłeś znów, by tym razem ugasić pragnienie. Podczas picia zauważyłeś nagle kątem oka jakieś stworzenie, które wyłoniło się zza zakrętu jakieś kilkanaście kroków od Ciebie. Po cichu odłożyłeś bukłak do torby i przykucnąłeś, pochodnię trzymałeś nisko, za plecami. Stwór obrócił się w Twą stronę i zaryczał, a Ty ze strachu przewróciłeś się na plecy, gasząc tym samym swoje jedyne źródło oświetlenia. Szybko przetoczyłeś się z pleców na brzuch i zastygłeś w bezruchu. Kilka kroku od Ciebie przeszedł drak, mniejszy wyrm. Poczułeś silny powiew wiatru spowodowany jego skrzydłami. Gad udał się w stronę, z której nadszedłeś. Wstałeś powoli i ruszyłeś dalej trzymając się blisko ściany. Bez pochodni ufałeś tylko ścianie skalnej, a światełko, z którego wzroku nie spuszczałeś stało się wyraźniejsze. Kierowałeś się mimo tego wzdłuż ściany, potykając się czasem o małe stalagmity i skały. Poczułeś, że droga schodzi niżej, podążyłeś nią badając stopami grunt przed sobą, aby nie wpaść przypadkiem do jakiejś dziury bądź w przepaść. Poczułeś po chwili uderzenie w głowę. Nie miałeś szansy zauważyć przed sobą rzędu stalaktytów, zwisających nad zejściem na niższy poziom jaskini. Nie mając nic do stracenia zszedłeś niżej, przyciśnięty do ściany, trzymając głowę nisko. Powietrze stało się cięższe, Twe nozdrza ostrzej zaatakował zapach siarki, aż zakręciło Ci się w głowie. Doszedłeś do siebie, gdy usłyszałeś z oddali potężny ryk, roznoszący się po całym niższym poziome i biegnący korytarzami do groty wyżej. Ruszyłeś w lewo, jedną ręką trzymając się ściany, drugą wymachując przed sobą, by nie wpaść na jakąś przeszkodę. Tak długo już przebywasz w ciemnościach, że chcesz jak najszybciej się wydostać z tego miejsca, złapać łyk świeżego powietrza, ujrzeć światło, a Twe przerażenie wzmagają tylko coraz to donośniejsze ryki gdzieś w oddali. Po kilku krokach nie wyczułeś gruntu pod stopą, nie zdążyłeś cofnąć jej i zacząłeś koziołkować po stromym zejściu, zatrzymując się na rządku stalagmitów, niszcząc owe skalne twory. Odzyskałeś przytomność po dłuższej chwili, gdy poczułeś gorąco na stopach. Stał nad Tobą żywiołak ognia, wysokości przeciętnego człowieka, płomienne stworzenie z najgłębszych czeluści piekieł. Odczołgałeś się w tył, wstałeś podpierając się na skale i zacząłes biec przed siebie. Korytarz skalny zaczął się zawężać, biegłeś nie odwracając się za siebie, próbując rękoma chwycić niewidzialne, pomocne dłonie. Przystanąłeś po dłuższym biegu, oparłeś dłonie o kolana, wziąłeś kilka głębokich oddechów, po czym uniosłeś głowę powoli, aby ujrzeć go... Olbrzymi, gigantyczny, przerażająco wielki. Smok. Nie, ten był większy, o wiele większy, wielkości dwóch albo trzech wyrmów. Rozpostartł skrzydła w pełnym majestacie, puścił gorące powietrze z nozdrzy, otworzył pełną zębów wielkości człowieka paszczę i zionął ogniem prosto w Ciebie. Otworzyłeś tylko usta, zabrakło tchu na krzyk, gdy olbrzymia kula ognia uderzyła zamieniając Cię w mgnieniu oka w pył...
Obudziłeś się z krzykiem, cały przepocony. Rozejrzałeś się po pokoju przecierając oczy. Otarłeś pot z czoła i westchnąłeś ciężko. Opowiadanie starca o Wyrmich Grotach w karczmie przy piwie utkwiło Ci tak w pamięci, że miałeś okazję odwiedzić te jaskinie pełne wyrmów i innych niebezpieczeństw w sym śnie...


Dodano: 2006-08-18
(Ostatnia Zmiana: 2015-11-14)