Rozdział III. Klejnot w Koronie. Hythloth (166° 48'N, 121° 0'W) ...Karta jedna z pamiętnika obieżyświata...
Wyruszyliśmy ze stolicy w pierwszym tygodniu pory wietrznej. Po kilku dniach nieustannej żeglugi w kierunku południowo-wschodnim, naszym oczom ukazał się ląd! Była to ziemia zgoła odmienna od tej, po której kroczyłem od dnia narodzin. Gleba spalona, drzewa wyglądały na chore, no i ten potworny swąd! Nie sposób było się przyzwyczaić do odoru zgniłego mięsa połączonego z wyziewami siarki... Wyspą bezludną była, ni jednego człeka w wędrówce naszej nie napotkaliśmy. Jednak uwagę naszą wejście zdobne i pokaźne przykuło. Posadzką marmurową wykładane, jakby wejściem do świątyni jakiej było. Druhowie wędrówki owej, co wojami przednimi byli do przodu kroki swe skierowali. Tam pochodnie rozpaliwszy korytarzy długich plątaninę ujrzeliśmy, jednak nie tylko ściany gołe oczom naszym się ukazały... Z cienia odległego pomruki nieprzyjazne do uszu naszych dochodzić poczęły. Wtem ognia kula ujrzałem i gdyby nie tarcza Melhiora, druha mego sczezł bym w otchłani tej diabelskiej. Znając wojaży sztuki rozmaite, śmiało do przodu kroczyliśmy kolejne demoniczne rozbijając szwadrony, a były ich tam niezliczone krocie. Nim do krańca korytarza pierwego dobrnęliśmy, jam ręką własną tuzin usiekł poczwar owych szkaradnych. Jak się okazało niebawem, jaskinia owa nader głęboka była, a korytarze pokrętne aż cztery piętra w głąb rozciągnięte. Na drugim, nawet niepozornym poziomie wielka niespodzianka nas spotkała, bo magiczny korytarz drogę nasza torował, a labirynt jakiś dziwny to był. Co kompan który mój w złym miejscu nogę postawił, siła jaka nieznana cofała go do punktu wyjścia. Nie łatwo było nam trudność ową pokonać, lecz udało się! Parliśmy mężnie do przodu w nieznajome, ku nieznanemu i nieokiełznanemu. Godzin wiele wojaczka nam zajęła, Demonicznych poczwar dziesiątki całe żeśmy zgładzili, a i łupy cenne zdobyliśmy. Wielkie korytarze podziemi owych... Ponoć wybudowane zostały rękoma nieszczęśników, co do niewoli demoniej się dostali. A gniado to, rojowisko przerazy wszelakiej. Cóż dodać mogę? Straszne to miejsce, godne najznamienitszych wojów świata tego, ale i przez grozę swą ciekawsze od niejednego miejsca na powierzchni padołu tego... Dodano: 2006-08-18 |