Rozdział III. Klejnot w Koronie.

Wampiry
Wampiry:

Fragment Księgi Zakazanej (rozdz.3)

Wampir "I Narodziło się dziecię, którego płacz rozległ się w ciemności nocy, burząc ciszę i siejąc niepokój. Gdy tylko otwarło usta, by pierwszym krzykiem powitać ten świat, niczyjej uwadze nie uszły dwa ostre kły sterczące z małych, różowych dziąseł. Strach zagościł w sercach zebranych. Niezwłocznie postanowiono, że dziecko zgładzić należy, gdyż owocem jest nieczystym i przekleństwo na nim ciąży. Szalona miłość matczyna ocaliła jednak istotę. Krwią potajemnie gasiła jej niezwykłe pragnienie i przed dręczycielami chroniła."

Wampiry to tajemnicze istoty, drapieżcy, o których krąży po świecie wiele legend i plotek. Ile w nich prawdy? Trudno zgadnąć. Jedno jest jednak pewne, pożywiają się one na ludziach pijąc ich krew. Od wieków budziły przez to lęk w sercach mieszkańców Krain. Wiadomym jest, iż posiadły dar nieśmiertelności, co pozwala im zdobyć rozległą wiedzę o świecie i prawach, które nim rządzą.


(nowy Naznaczony lub stara postać)

***

Schodząc do podziemnych tuneli nie myślałeś, że oprócz zamieszkujących je stworów znajdziesz tu coś tak ciekawego. Stoisz w opuszczonej komnacie, którą najwyraźniej jeszcze całkiem niedawno zamieszkiwał człowiek. Całkiem niedawno, bo jego ciało wciąż siedzi za ogromnym stołem, a dłoń spoczywa na księdze. Na jego nieżywej twarzy zastygło przerażenie. Zastanawiasz się, co mogło wystraszyć człowieka, który żył w takim miejscu. Zimny dreszcz przechodzi po Twoim karku. Rozglądasz się uważnie, a Twoją uwagę przykuwa wielka, okuta mosiądzem skrzynia, stojąca na środku komnaty. Bogactwa? Czujesz jak serce zaczyna Ci mocniej bić. Bez zwłoki otwierasz ciężkie wieko, które nie poddaje się wcale łatwo. Po chwili, zasapany i podekscytowany zaglądasz do środka. Zwoje?! Twoja złość jest tak wielka, że masz ochotę podpalić całą izbę, tak by ogień pochłonął skrzynie razem z jej zawartością i ciało tego głupca, który najwyraźniej cenił sobie wyżej pergamin od złota. Zrezygnowany sięgasz jednak po pierwszy zwój. Jest nadpalony i silnie pachnie ziołami, rozwijasz go, dostrzegasz staranne pismo, kunsztownie zdobione litery układają się w słowa. Sam nie wiesz dlaczego zaczynasz je czytać:

Oczy w letargu ciągłym zgubione,
chcę topić i gubić w nich właśnie mą duszę.
Serce bezdźwięcznym nie-biciem zmęczone,
w cudowny nie-takt wsłuchiwać się muszę.
W słodkiej niemocy, jak marionetka
podążam za Cieniem zaklętym wzrokiem.
w nim jest ukryta Twoja sylwetka,
Chcę być częścią cienia!,
Napełnij mnie mrokiem!


*Bardzo ogólna specyfikacja rasy
*Jak zostać wampirem

Na dole zwoju widnieje dopisek, wnioskując po piśmie i kolorze inkaustu, uczyniony nieco później niż powyższe słowa:

Fragment podsłuchanej inwokacji z rytuału Przejścia.

Czytając zwój masz wrażenie, że właśnie odkryto przed Tobą jedną z pieczołowicie skrywanych tajemnic. Zapominasz o swoim początkowym rozczarowaniu i niecierpliwie sięgasz po następny nieco lepiej zachowany zwój:

Historia pochodzenia tych przeklętych istot owiana jest od wieków tajemnicą. Wiele jest legend i podań o tym jak to czarty te nieczyste na świat przybyły. W każdej zapewne nieco prawdy się kryje, lecz jak to w istocie było, rzec trudno. A potwory te, nawet na torturach najcięższych zdradzić niczego nieskore. Jedno jest jednak pewne, dusze ich zatracone na wieki, w żądzach się bezwstydnie nurzają, a każdy kto z nimi się brata jako i one przeklęty po wsze czasy być winien. Nie mają one serca, ni rozumu, przeto bez żalu trza je tępić i unicestwiać.
Benet de Sytarian, Monstra wszelakie

Przerzucasz jeszcze kilka zwoi, lecz niewiele możesz z nich odczytać. Pisane są w jakimś starożytnym języku, prawdopodobnie języku magów. Sam nie rozumiesz dlaczego tak bardzo zapragnąłeś dowiedzieć się więcej o tajemnicach człowieka, którego martwe ciało spogląda z przerażeniem w pustkę. Ciało! Odwracasz się w kierunku stołu, a twój wzrok zatrzymuje się na księdze leżącej pod siną dłonią gospodarza tego ponurego domostwa. Z lekkim wahaniem podchodzisz do niej i sięgasz starając się nie dotknąć nieżywego. Księga jest ciężka i bogato zdobiona, jej stronice pachną inkaustem i kurzem. Spoglądasz na tą, nad którą zatrzymał się jej poprzedni właściciel:

To już dziś! Nim przesypie się 23 klepsydra dostąpię w końcu tego, czegom szukał tyle lat! Nieśmiertelność! A to tylko jedna z ogromu możliwości jakie staną przede mną. Długa droga wiodła mnie manowcami i zakrętami, ale w końcu jestem bliski celu! Z ich wiedzą, mocą i potęgą oraz moimi umiejętnościami będę niezwyciężony! Kazali mi się strzec,mówili, że nie każdy wraca z tej drogi żyw, nie każdy wraca o zdrowych zmysłach, a odwrotu nie ma... Wizje podobno potrafią pomieszać najtęższy umysł, a Przemiana dokonująca się w ciele zadaje dotkliwy ból i potrafi zabić...

 Przewracasz stronice wstecz. Zatrzymujesz się na jednej z początkowych, czytasz pochłaniając słowa niczym powietrze:

Spotkałem ją niedługo przed świtem, po raz pierwszy ujrzałem jej odsłonięta twarz. Była piękna. Nie tak oczywistym pięknem jak ludzkie kobiety, nie tak nierzeczywistym jak elfki. Jej bladą twarz okalały pukle ognisto-rudych włosów, a na zaciśniętych ustach igrał cyniczny uśmiech. Była piękna siłą, nieokiełznaną mocą i żądzą, która wyzierała z jej przejmujących dreszczem oczu. Jak zwykle zwabił mnie jej śpiew, przenikający umysł jak powiew lodowatego wiatru przenika ciało. Wiedziałem już, że to częsta praktyka wśród jej podobnych. Stanąłem przed nią i poczułem jakby wysysała moje myśli. Ironia losu. Jak marionetka, za której sznurki ona pociąga, wiedziałem, że jestem zgubiony, że zrobię wszystko co rozkaże. Osobliwie nie martwiło mnie to wcale. Zaśpiewała:

Skuś się, grzesznie wyciągam dłoń.
Szybko, w pośpiechu, nim zniknę, prysnę.
Szeptem wnikam w twą skroń,
w duszy Ci żądzą błysnę.
Nie licz na zakazane owoce,
są z opowieści szalonych wieszczy.
Obiecam Ci w zamian bezsenne noce,
moc uniesienia, lawinę dreszczy!
Daj mi się napić tej cierpkiej słodyczy
zostawię na Twojej szyi swój znak
z takiej rozkoszy każdy zakrzyczy
niech nas odurzy jej słodki smak!

Podeszła kołysząc biodrami, zahipnotyzowany tym ruchem nie byłem w stanie postąpić kroku. Nie chciałem. Wbiła zęby w moją szyję. Na krótką chwilę pojawił się lęk. Jednak przypomniałem sobie, że tylko wyższe z nich mają prawo Przemiany. Bez oporu poddałem się. Co było później nie pamiętam. Wiem jedno, muszę ją odnaleźć, chce poznać jej tajemnicę. Chcę posiąść taka moc zniewalania, taką siłę woli...

Przewracasz kilka kolejnych stronic wprzód:

Z moich obserwacji wynika, że panuje u nich bardzo ścisła hierarchia. Na szczycie władzy stoi obecnie księżna. Ma ona wiele praw, wiele z nich jest ogólnie znanych, ale podobno w sprawowaniu opieki ma ona wiele swobody. Nie może jednak zmieniać nic w Tradycjach. Tradycje zaś są to pewne niezmienne zasady, które zostały przekazane im, jak twierdzą przez Pierwszego Zrodzonego. Niestety niewiele udało mi się dowiedzieć o nim samym, ani o owych zasadach, lecz istnieje pewna legenda, którą postaram się niebawem przytoczyć. Wszystkie wampiry cieszą się dość dużą swobodą, a księżna wyznacza jedynie główne tory ich działań. Wspomagają ją dwa inne wampiry, kobieta i mężczyzna. Obie kobiety są podobno córkami Pierwszego Zrodzonego, mężczyzna jest jednym z Przemienionych. Geny wampirów, odpowiedzialne za prokreację na przestrzeni długich wieków hibernacji uległy zniszczeniu. Nie mogą się rozmnażać, lecz umiejętność Przemiany sprawia, że mogą przedłużać istnienie swej dumnej rasy.

Z obawy przed nagonkami są one bardzo ostrożne, jednak nie omijają za wszelką cenę miast i miejsc uczęszczanych przez ludzi. Jeden z nich powiedział mi raz, że nie ma nic przyjemniejszego niż wyprawa do przeludnionego miasta nocą. Stojąc w jego centrum mogą podobno usłyszeć tętno mieszkańców, a wtedy to jakby krew miasta pulsowała w ulicach. Wampiry wbrew pozorom kochają piękno, faktem jednak jest, że postrzegają je zupełnie inaczej niż ludzie. Bawi i ekscytuje je trwoga innych, często będąc na łowach przedłużają mękę ofiary. Nie wynika to z czystego okrucieństwa, przeciwnie - napawają się pięknem emocji, które postawiony w obliczu śmierci i bólu człowiek jest w stanie uzewnętrznić. Fascynuje je kruchość życia i to, na jak wiele stać kogoś kto chce je ocalić. Posiadły one tajemną wiedzę, która pozwala im między innymi przemienić swe ciało w nietoperza lub przyzywać straszny żywioł krwi, który wykona każdy ich rozkaz. Cieszą się sporą odpornością, a ich ciało niezwykle dobrze znosi wszelkie trucizny. Przebywając z nimi zobaczyłem wiele innych niesamowitych dokonań tych istot, strzegą jednak swych tajemnic tak dobrze, że niewiele zdołałam dowiedzieć się o sposobach w jakie zmuszają moc do tych niezwykłych wyczynów. Żadnego z nich nie poznałem także  z imienia, zdaje się, że ich miano jest ich wartościowym i pieczołowicie skrywanych sekretem, wyjawianym jedynie naprawdę zaufanym osobom. Zauważyłem również, że nie każdy wampir posiada jednakowe zdolności. Wydaje mi się, że potrafię odróżnić wśród nich 6 poziomów wtajemniczenia. Tylko wampiry najwyższe potrafią Przemieniać, takiego właśnie szukam...

Kolejna stronica jest pożółkła i bardzo zniszczona, jednak pismo jest niezwykle staranne. Na samej górze karty widnieje duży, ozdobny napis: "NAZNACZENI":

Spotkałem jednego z nich niedaleko Miasta Mostów, gdy pożywiał się właśnie na łani. Straszliwy widok ukazał się mym oczom, bo jego ludzkie zęby, nie ułatwiały mu tego procederu. Wyglądał na bardzo głodnego, wściekłego i przestraszonego zarazem. Nie przypominał wyniosłych Dzieci Nocy, a mimo to, w jego oczach dostrzegłem coś, co go z nimi łączyło. Nie wiem dlaczego zgodził się ze mną pomówić. Być może doskwierała mu samotność, a może jego brzemię zaciążyło mu w tamtym momencie dotkliwiej niż zwykle. Rzekł mi, że matka jego mieszkała w osadzie, w której toczyły się swego czasu obławy na wampiry. Podobno dzielnica alchemików aż skrzyła się od oparów magicznych specyfików, które miały za zadanie uodpornić, zniszczyć lub przemienić w wampira. Uczeni w pogoni za wiedzą, niesieni skrzydłami ciekawości nie bardzo liczyli się z bezpieczeństwem mieszkańców. Może dlatego jego matka powiła dziecię, które łaknęło krwi? Słabe, chorowite, a jednak przezwyciężające wszelkie choroby maleństwo, którego ludzkie zęby nie potrafiły radzić sobie z grubą skórą zwierząt, a w trzewiach wciąż płonęło pragnienie. Wielu jemu podobnych oszalało, zadało sobie śmierć lub zostało zamordowanych przez łowców. Niektórzy przeżyli tylko po to, by dokończyć krótkiego żywota gdzieś na rozstajach dróg, lub w lasach. Inni szukają ratunku u wampirów. Mam nadzieję, że mój znajomy odnalazł do nich drogę i że udało mu się za ich sprawą ukoić należycie swój Głód.

Na kolejnej stronie znajduje się dziwny rysunek, przypominający pęknięte lustro, pod nim w kole umieszczonych jest kilka liczb, a z boku wypisane są składniki: „skrzydła nietoperza, trzy fiolki krwi demona, cztery czarne perły i korzeń mandragory”. Pod intrygującym rysunkiem, od którego trudno Ci oderwać wzrok wykaligrafowane są starannie słowa:



 Głód. Tego jednego się nieco obawiam. Żaden z nich nie był w stanie mi tego wyjaśnić tak, by rozwiać moje wątpliwości. Opowieść każdego mówiła jakby o innym szaleństwie. Być może każdy odczuwa go inaczej? Podróżując z nimi widziałem wiele napadów głodu. Zawsze myślałem, że kolejny mnie już nie zaskoczy. Myliłem się. Najbardziej zapisał mi się w pamięci obraz mojego opiekuna owładniętego furią, kiedy to podróżowaliśmy kilka dni przez pustynię. Wokół nie było żywej duszy, żadnej zwierzyny, a mnie opuściły siły po tym jak żywiłem go kilka nocy z kolei. Z obawy o mój stan zaprzestał picia. Zapewne nic złego by się nie stało, ale natrafiliśmy na siedliszcze ifrytów. Los uśmiechnął się do nas, bo natknęliśmy się na nie w nocnej porze, kiedy to moc mego mistrza mogła się w pełni urzeczywistnić. Z pomocą owładniętych furią żywiołów krwi oraz dzięki swym hipnotycznym zdolnościom, szybko położył trupem zaskoczone ifryty. Walka jednak tak go wyczerpała, że poczuł ogromny Głód. Jego oczy zapaliły się płomieniem, którego dotąd u niego nie widziałem. Twarz zmieniła się w okrutną, zimna maskę. Ton jego głosu był tak straszny, że z każdym słowem pragnąłem umknąć gdzieś, gdzie nie mógłby mnie znaleźć. Starałem się go uspokoić, lecz moje próby jedynie go rozwścieczyły. Wpadł w szał. Mówił, że ludzi powinno się hodować, że jesteśmy jedynie bezrozumnym bydłem. Nigdy wcześniej tak się nie wyrażał. Owszem w jego słowach zawsze czuć było lekką pogardę, ale tym razem to była czysta, nieokiełznana chęć zniszczenia. Tym bardziej przerażające, że widziałem już do czego zdolni są, gdy są bardzo głodni. Wystarczy wyobrazić sobie najokrutniejszą rzecz jakiej dokonał człowiek i przemnożyć ją dziesięciokrotnie. Gdyby nie to, że pewnej nocy na swej drodze spotkaliśmy obozującą pod gołym niebem karawanę kupców, mógłbym nie wyjść z tej wyprawy cało. Mój mistrz, zawsze panujący nad swymi instynktami, tym razem wszystkim im na raz pozwolił ujść. Był jak demon furii, przerażający. Fascynujący. Wole wymazać z pamięci tamte sceny. Kupcy nie mieli szans i złudzeń. Rzeź. Zaspokoiwszy swój Głód. mistrz milczał przez resztę czasu w podróży. Nie wiem co czuł, nie wiem o czym myślał. Towarzyszyła nam tylko cisza. Tak, obawiam się jedynie Głodu.

Kiedy przewracasz koleją kartę, spomiędzy dłoni wypada Ci mały kawałek zwoju, na którym drobnym pismem widnieje:

... że nie cofają się nawet przez przemianami niemowląt, ogłoszono, iż ten kto wynajdzie antidotum dostanie dożywotni przydział złota ze skarbca oraz rozległe posiadłości niedaleko legendarnego Miasta Mostów, a także tytuł lorda. Wielu alchemików próbowało. Trudno opisać wszystkie konsekwencje niezliczonych eksperymentów. Powołano nawet oddział egzekucyjny straży, który miał za zadanie ścigać przemienionych w różne monstra nieszczęsnych ludzi, którzy nieostrożnie testowali specyfiki na sobie. W końcu nastał dzień chwały. Edrigos Bensse, nieznany dotąd alchemik, mieszkający w górskiej pustelni wynalazł specyfik. Nie było to antidotum, jednak któryś ze składników mikstury lub ich wyjątkowe połączenie sprawiało, iż człek który ją wypił, uodparniał się na Przemianę. Co prawda nie przeszkadzało to bestiom tym w pożywianiu się na osobach będących pod wpływem jego działania ale nie zanotowano ani jednego przypadku przemiany takowej persony w wampira. Od tej pory mikstura ta podawana była każdemu kto przybywał do Edarii...

Na drugiej stronie notatki nakreślono koślawy napis:
Nie pić

Nagły hałas sprawia, że podnosisz wzrok znad księgi. Stojący w rogu izby, duży pozłacany kandelabr, upadł z łoskotem na podłogę. Po drodze potrącił stary regał z mnóstwem mikstur i ksiąg. Wszystko w mgnieniu oka stanęło w płomieniach. Zdezorientowany i oszołomiony nagłym rozwojem wypadków upuszczasz księgę i uciekasz w popłochu. Za plecami słyszysz jakiś wybuch, odwracasz się przez ramię i widzisz ścianę płomieni. Wybiegasz z tuneli na powierzchnię i łapczywie wdychasz powietrze. Wszystko stracone. Twoje myśli krążą jak oszalałe wokół słów, które przed chwilą przeczytałeś. Stolica, Nowe Minoc – tam znajdziesz odpowiedź na nurtujące Cię pytania. Tam musisz szukać tych istot. Niezwłocznie ruszasz w drogę...


Bardzo ogólna specyfikacja rasy

Jak zostać wampirem

bruxa
Dodano: 2008-04-21
(Ostatnia Zmiana: 2021-02-08)