Rozdział III. Klejnot w Koronie. Bitewny Zew (Bushido) Pamiętam ten dzień z zadziwiającą dokładnością. Najwidoczniej takie momenty rzeźbią w pamięci trwały obraz, zachowując każdy szczegół, dźwięk i zapach. Chwile, w których Los spogląda wprost na nas, rysuje ścieżkę naszego przeznaczenia. Wszystko zaczęło się w Nowym Minoc. Dzień był szary, a ja miałem jak zwykle puste kieszenie i myśli pełne burczenia w brzuchu. Tak, poruszałem się wtedy jak dziecko we mgle, bez celu, bez ambicji i bez konkretnych planów, za to z całym zapasem kpin w stosunku do tych, którzy starali się budować swój los i nadawać mu jakiś kształt. Dlatego pewnie przysłuchiwałem się mu z pewną dozą irytacji i ironicznego rozbawienia. Widać było, że jest zmęczony i bardzo stary. To dziwne, ale mimo tego nie wydawał się słaby, nie budził litości… Stał wyprostowany na środku placu i doniosłym, silnym głosem mówił nie zważając na liczne, w tym moje, kpiące spojrzenia przechodniów. Prawił coś o honorze, prosił o pomoc. Nie bardzo rozumiałem w czym rzecz, ale kiedy rzekł, że wszystkich zainteresowanych zaprasza poza mury miasta, poczłapałem za nim z rękoma głęboko w kieszeniach, tak głęboko jak miałem wówczas los tego staruszka. Kiedy znaleźliśmy się na polanie, w lesie pod Minoc. Rzekł, iż posiada pewną wiedzę, którą podzieli się bardzo chętnie z tym, któremu uda się go pokonać w walce. Twierdził, że potrafi usłyszeć Bitewny Zew. Sztukę, o której faktycznie słyszałem kiedyś legendy. Podobno polegała na wprowadzeniu się w stan, dzięki któremu wojownik staje się jednością ze swoim ostrzem i zyskuje niezwykłą, nieludzką wręcz wytrzymałość. W odległych czasach miało istnieć bractwo, które podczas honorowych walk pełnych medytacji i skupienia odkryło jak połączyć umysł, oddech i sekwencję ruchów, tak aby poczuć Bitewny Zew i wykorzystać go w walce. Mieli oni jakoby spędzać na pojedynkach całe dni i noce, walczyć bez przerwy przez całe miesiące nie tracąc sił. Po jego słowach rozległy się śmiechy i drwiny, niektórzy zebrani wygrażali się nawet, że zmarnował ich czas i obiecywali nauczkę. Starzec nie dał się jednak zbić z tropu. Do pojedynku nie stanął jednak nikt. Wszyscy rozeszli się szydząc z wojownika. Mnie coś zatrzymało w miejscu, być może była to tylko nuda, być może coś więcej. Z pewną dozą wahania stanąłem mu naprzeciw. Bo cóż innego miałem do roboty? Bardzo szybko okazało się jednak, że stary wojownik nie rzucał słów na wiatr. Kiedy tylko rozpoczęła się walka, ten który wydawał się nie mieć nawet sił by ustać o własnych nogach, jak za dotknięciem magicznej różdżki, przemienił się w jakby potężnego golema, który nie robił sobie nic z moich ciosów. Przy jego wątłym, starczym ciele, ruchy jakie wykonywał były niemal nierzeczywiste. Parował każdy mój cios, raz za razem dając mi gorzką lekcję pokory. Kiedy ja, jak opętany biegałem wokół niego starając się obronić resztki dumy, on stał niewzruszony, jak granitowa skała, bez ani jednej rany. Jego oddech był równy, choć płytki, ruchy wyważone i spokojne, tylko oczy zdradzały, że włada nim jakaś tajemna siła. Nieco zamglone i nieobecne, jakby wsłuchiwał się w szept, w jakąś niezwykłą pieśń. Bitewny Zew. Unikał każdego mego ciosu z nieugiętą skutecznością. Kilkakrotnie pytał czy chcę przerwać , sam nie wiem co mną powodowało, być może i ja usłyszałeś coś co sprawiło, że pozostanie na placu boju stało się dla mnie tak ważne. Zostałem więc, mimo braku oddechu, bólu mięśni i niewypowiedzianego zmęczenia. Zaciskając zęby zadawałem cios za ciosem, każdy odparowany, każdy nieskuteczny. Nie pamiętam ile tak walczyliśmy, może kilka godzin, być może kilka dni, pamiętam jedynie niewzruszoną postać wojownika przed sobą. Nie zapomnę nigdy chwili, kiedy nagle złamałem jego obronę. Było to tak zaskakujące, jakbym przez ten cały czas wcale z nim nie walczył. Jakbyśmy po prostu stali naprzeciw siebie. Musisz zatem zrozumieć mój szok, kiedy wyszczerbione ostrze nagle zatopiło się w jego ramieniu. Nawet nie krzyknął, opadł tylko na kolana i złapał się za miejsce, z którego popłynęła krew. Byłem zdruzgotany, w zasadzie nie chciałem tego… Podbiegłem do niego by w zdziwieniu zobaczyć na jego ustach uśmiech. - Znalazłem Cię – Powiedział z trudem i wcisnął mi w dłonie mapę. - Odnajdziesz tam mistrza, tego, który pokaże Ci jak posłużyć się siłą, która w Tobie drzemie. Nagłe wzruszenie, żal i złość odebrały mi mowę, wiedziałem że nie zdążę donieść go do medyka. Wyjąkałem jedynie: - Dlaczego? Dlaczego pozwoliłeś nam z siebie kpić?! – nawet wówczas, jedynym co mnie obchodziło, była duma, nie mogłem zrozumieć jak taki wspaniały wojownik mógł dać się tak znieważyć miejskim opryszkom. Do końca życia zapamiętam jego słowa. - Mój chłopcze, czy tygrys przejmuje się opinią owiec?- powiedział z uśmiechem. - Nie owiec tutaj szukałem, a honorowej śmierci i ucznia. Niczego więcej mi nie trzeba. Zajęło mi chwilę, zanim zdałem sobie sprawę, że nie żyje. Jeszcze dłuższą, zebranie myśli. Kiedy w końcu doszedłem do siebie, pochowałem mego pierwszego mistrza. Po czym ruszyłem w drogę, pierwszą w mym życiu, która miała wyraźny cel…
Bitewny zew to potężna dziedzina walki orężem bez używania tarczy. Skąd się wywodzi i kto nauczał jej jako pierwszy nikt już nie pamięta, jednak biorąc pod uwagę jej styl i kodeks honorowy jakim kierują się jej adepci można domniemywać że ma coś wspólnego z krasnoludami. Wprawiony w tej sztuce wojownik coraz gorzej posługuje się tarczą na rzecz parowania za pomocą broni. W efekcie mistrzowie tej dziedziny stronią od tarcz, które z czasem stają się jedynie zawadą. Oprócz całego asortymentu specjalnych ciosów zdolność ta pozwala na wykorzystanie cnoty honoru do granic jej możliwości poprzez perfekcję ciosów. By tego dokonać należy wyzwać przeciwnika na honorowy pojedynek za pomocą menu cnót i od tego momentu każdy udany atak wykonany przeciwko wyzwanemu potworowi zwiększa naszą perfekcję ciosu a każdy chybiony ją zmniejsza. Perfekcja może osiągnąć maksymalny poziom 100% i jest doliczana do zadawanych podczas pojedynku obrażeń a także w znaczącym stopniu zwiększa współczynnik szczęścia. Jest ona zerowana po zakończeniu każdego pojedynku zatem działa tylko chwilowo na danego przeciwnika. Dodatkowo bitewny zew od poziomu 100 pozwala kontrolować i dosiadać młode smocze pawie bez potrzeby znajomości oswajania zwierząt. Informacje dodatkowe:
Poniżej znajduje się lista zdolności, którymi dysponuje posiadacz tej umiejętności:
Elfu&bruxa |