Rozdział III. Klejnot w Koronie. Magia Natury (Spellweaving) Nazywam się Barien Ter"Nav, jestem magiem, druidem, starcem u kresu swych dni i opowiem Wam o tym jak poznałem Ita’istara, który odkrył przede mną tajniki magii natury.Jak przystoi na dobrą opowieść i moja rozgrywa się dawno, dawno temu… Nie wiem co zaprowadziło mnie tak daleko od domu. Być może, to było przeznaczenie, a może zwykły przypadek. Miała to być kolejna wyprawa po leśne zioła, pokrzyk, krwawy mech, a przy odrobinie szczęścia - mandragorę. Przedzierając się przez leśne zarośla, coś jakby mnie natchnęło, dziwna ciekawość gnała mnie dalej i dalej… Po kilku dobrych godzinach marszu do moich uszu dobiegł dźwięk inny niż leśne odgłosy. Przysłuchiwałem się temu chwilę – brzmiało jakby śpiew, wyraźnie słyszałem kilka głosów naraz. Podążyłem za głosami. Nierozważne, szczególnie, że poczęło się ściemniać. Szeptu Edari słucha się jednak mimo rozsądku. Do mnie zaszptała pięcioma głosami nieznajomych. Stali pośrodku polany, na której wymalowali czymś magiczny krąg. Każdy inkantował śpiewnie słowo mocy, którego nie znałem: "Myrshalee, Myrshalee, Myrshale". Powtarzali jak urzeczeni. Niezwykłość sceny rozgrywającej się przed mymi oczyma, na chwilę zatrzymała czas. Kiedy jednak zdałem sobie sprawę, że jestem sam, pośród lasu, w obliczu nadciągającej nocy i oto stoję nieopodal grupy tajemniczych postaci, których zamiarów nie znam, rozsądek w końcu wziął górę. Bezszelestnie oddaliłem się i wróciłem do swej chaty. Wracałem na polanę jeszcze nie raz, wiedziony niepohamowaną ciekawością. Niczego jednak tam już nie znalazłem. Jako adept magii, w swojej dumie i bucie, tak charakterystycznej dla mojej konfraterni sądziłem, że o mocy wiem wszystko. Znałem słowa, których używali magowie, Pladyni, Srebrne Elfy, ba, zapoznałem się nawet z zaklęciami nekromantów i magii krwi. Jednak tego, wyśpiewanego pośród nocy w lesie, nie potrafiłem odszukać w księgach. Stało się to moją obsesją. Śpiewne "Myrshalee", dźwięczało w mych myślach i snach, każdą wolną chwilę spędzałem na poszukiwaniach. Zawsze byłem odludkiem, zapewne moja konfraternia nie raz nazywała mnie dziwakiem. Wolałem łono natury niż nobliwe mury Akademii Księżycowego Blasku, mieszkałem w lesie i byłem nieczęstym gościem w mieście, jednak teraz wszystko się pogłębiło. Moja obsesja poczęła być niewygodna również dla mnie. Jedyne wytchnienie dawały mi wędrówki po lesie. Zapewne żywiłem nadzieję, że natrafię ponownie, na tajemnicze zgrupowanie i usłyszę zaklęcie, którego pożądałem. Z czasem moje spacery stawały się coraz dalsze i dłuższe, aż przestałem w ogóle powracać na noc do swej chaty i wędrowałem całymi dniami przez zarośla, by noce spędzać w konarach drzew. Jak to zwykle bywa – kiedy sądziłem już, że prędzej postradam zmysły niż odkryję tajemnicę nieznanego zaklęcia, posłyszałem je znowu. Świtało, a ja rozbudzony ze snu, myślałem przez chwilę, że to tylko omam. Niedaleko drzewa, gdzie spałem rozgrywała się walka. Jedną stroną śmiertelnej potyczki był elf, ciskający niestrudzenie zaklęcia w grupę ścigających go demonów. Elf mimo zwinnych uników, raz po raz uginał się pod zaklęciami mrocznej magii przeciwników. Stawał dzielnie, jednak pościg i sama walka musiała trwać dość długo, bo jego inkantacje stawały się z chwili na chwilę mniej precyzyjne, a uniki wolniejsze. Ciała ubitych mieszkańców otchłani leżały na ścieżce wiodącej do lasu, jednak żywych było wciąż sporo. Zanim zeskoczyłem z drzewa naliczyłem siedmiu. Elf z wdzięcznością spojrzał w moją stronę, kiedy posłałem w jednego z czartów magiczny pocisk. Z siedmiu demonów szybko zrobiło się pięć – wszystkie ledwo słaniające się na nogach. Niestety my również traciliśmy siły. Mimo zaciekłej walki szala zaczęła przechylać się na stronę liczniejszych otchłańców. Zdążyłem już pogodzić się z wizją końca, kiedy mój niespodziewany towarzysz wykrzyknął jakby ostatkiem sił w niebo nieznane mi zaklęcie. Ku mojemu zdziwieniu, na jego wezwanie przybyły… pszczoły, komary, żuki i inne małe owady, które szaleńczo zaatakowały demony, dając nam tym samym okazję do ostatecznego ataku. Zwyciężyliśmy, a ja poznałem Ita"istara, Wysokiego Elfa, maga, szamana, przyjaciela i odnalazłem to, czego szukałem, tajemnica zaklęcia „Myrshalee” niebawem została przede mną rozwiana... Z prywatnych zapisów Bariena Ter"Nav, najprawdopodobniej słowa elfiego szama Ita’istara: (przypis: Mellonamin – Przyjaciel w języku elfów}: "Umysł, to rój Mellonamin. Rój, który potrafi rozpierzchnąć się w różnych kierunkach, by za chwilę scalić w potężną jedność. Tak samo jest z mocą natury. Wszystko jedno w co wierzysz Mellonamin, wszystko jedno jakiemu bóstwu oddajesz cześć. My, czerpiemy ją ze Źródła, nazywamy Ilivatarem, ale to nie ma znaczenia, jakie imię jej nadasz. Wszystko jest jednym, wszystko jest tym samym, a jednocześnie zachwyca swą różnorodnością. Usiądź w ciszy pod rozgwieżdżonym niebem, albo pod wielkim wodospadem, pozwól by świeciło na Ciebie prastare światło Gwiazd, by Twoje ciało obmywała wodna mgła. Zatop w tej wielości swój umysł Mellonamin. Sam zobaczysz, że wystarczy przywołać rój, zbudować dla niego ul w swym umyśle, aby za chwilę cieszyć się słodkim smakiem miodu. Ziemia Rodzi kwiaty, kwiaty słodki nektar, rój przekształca go w miód, którym możesz nasycić swoje łaknienie, stworzyć z niego jadło i napitek. Tak, to aż takie proste. Wystarczy uświadomić sobie, że to Ty sprawiasz, że liście drzewa są zielone, wystarczy zrozumieć, że lot sokoła jest przedłużeniem ruchu Twoich dłoni, że szum fal to takt bicia Twojego serca Mellonamin, a w Twojej źrenicy zamykają się całe konstelacje Gwiazd… Magia, której Cię uczę, nie wymaga naginania mocy, by była Ci posłuszna. Ona jest Tobą Mellonamin, wystarczy, że zaśpiewasz jej pieśń. Oswój swój rój, Mellonamin, uleć na skrzydłach sokoła, zakołysz ramionami dębu…"
Magia Natury zwana przez niektórych Magią Życia to potężna gałąź magii, której zaklęcia wywodzą się najprawdopodobniej od elfów. Początki tej odnogi okiełznanej mocy giną jednak w odmętach dziejów i owiane są licznymi plotkami. Wśród nich funkcjonują także te, o tajemniczych zgrupowaniach druidów, jakoby przemierzających kiedyś lasy i zamieszkujących święte gaje pełne pierwotnej, dzikiej mocy oraz o szamanach przemieniających się w drzewa i rozmawiających z duchami roślin. By nauczyć się tej umiejętności należy odnaleźć jedną z ksiąg natury i poznać skrywaną weń wiedzę. (2 klik na odpowiednią księgę). Księgę czarów można kupić od NPC Druida zaś zwoje pozyskać ze skarbów, bądź potworów zamieszkujących Krzyształowe Jaskinie (Prism of Light). Ten rodzaj magii może być doskonałym uzupełnieniem zdolności oswajacza, maga jak i wojownika. Ta uniwersalność jednak powoduje, iż każdy uzna za użyteczne jedynie niektóre czary - pasujące do jego postaci. Trzeba pamiętać także, iż jedynie elfy i ludzie mogą korzystać z dobrodziejstw magii życia. Tej umiejętności można się nauczyć tylko w grze - nie da się jej wybrać przy tworzeniu postaci. Istnieje także mechaniczna blokada na rzucanie czarów Magii Natury gdy nasza postać posiada Nekromancję. Poniżej znajduje się spis zaklęć, którymi dysponuje mag natury:
bruxa&Elfu |