Rozdział III. Klejnot w Koronie.

Zapomniane Krypty (Doom)
"Przywarł do ściany wpatrując się w mrok i nasłuchując. Słyszał łomot swego serca które waliło jakby chciało wydrzeć się z jego piersi i czym prędzej uciec z tego miejsca. Strach jednak był niczym w porównaniu z podnieceniem jakie odczuwał. Nie było wątpliwości. Pójdzie dalej. Nie po to położył na szali swe życie by cofnąć się w tym momencie. Garstka obserwatorów, nawet tych pradawnych i kilku nieumarłych było niczym w porównaniu z latami które spędził na poszukiwaniu tego miejsca. Właściwie zaczął już sądzić, że nigdy tu nie dotrze. Legendy mówiły jasno, że jedyne znane wejście do podziemi rozległych niczym całe krainy, zniknęło z powierzchni ziemi w eksplozji krwi, magii i ludzkich krzyków, gdy konflikt miedzy mitycznymi siłami doprowadził do zniszczenia całego kontynentu. Kto by przypuszczał że niegdyś pospolity żeglarz natknie się przypadkiem na ślad po zapomnianych historiach, na strzępy opowieści które złoży w niestabilną całość. I tak oto przyszło mu stanąć przed wyborem, lecz głupiec nie miał tyle rozsądku by wycofać się nie zaglądając zbyt daleko w głąb podziemia. Wieści, szczególnie te które powinny pozostać ukryte, rozchodzą się jednak zbyt prędko. Nie mógł, nie chciał zwlekać. Ruszył przed siebie.

To tutaj zgodnie z eterycznymi skryptami w których posiadanie wszedł dzięki skorumpowanemu magowi Akademii Moonglow, miała mieścić się krypta. Mogiła i zarazem matka zła, olbrzymich wyrmów, nieumarłych, demonów i wszelakiego bydlęcia pragnącego świeżego ludzkiego mięsa. To tutaj jak wskazywało pismo, znajdować się miała rzeka dusz, po której łodzie płyną w jedną stronę. Za rzeką plaża ciepłych piasków podgrzanych grzechami i bólem, który stał się karmą dla mieszkających tutaj mocy. Dalej za nimi spoczywać miały starożytne, edariańskie artefakty i relikty, zwoje z prastarą wiedzą, były tuż tuż musiał tylko po nie sięgnąć !
Coś zagruchotało na brukowanej posadzce przed nim. W mroku dostrzegł żarzące się ogniem nieśmierci oczy. Przybyła istota prychnęła, jakby zniesmaczona miałkością ofiary. Jeden z legendarnych strażników podziemi, który to miał wraz z swoimi braćmi strzec, ostatniego bastionu krypt, wybrał się na obchód po swych włościach. Cienie, które coraz radośniej wirowały za postacią zdawały się to potwierdzać. Struga ognia która na krótką chwilę rozświetliła mrok, trafiła jedyne bijące tu serce. To ten ogień ostatecznie udowodnił nieprzerwaną ciągłość służby. Tęczówki oczu przybyłego mężczyzny zsiniały, krew zakrzepła, a wszystko co ujrzał pozostawiło pogrzebane razem z nim i pamięcią o nim. Stare powiedzenie w języku mrocznych elfów  mawia, każdy znajdzie tu swój własny koniec…"

ultra997


Dodano: 2015-11-13
(Ostatnia Zmiana: 2023-01-12)